Arcos de la Frontera – przystanek idealny!
Arcos de la Fronera to jedno z tych słynnych andaluzyjskich białych miasteczek, choć samo Arcos jakoś znane nie jest. A na to zasługuje! Mimo, że było tam trochę turystów to nie można powiedzieć, że jest przez nich oblegane. Chcę Wam dziś pokazać czemu jest to fajne miejsce, by spędzić w nim co najmniej kilka godzin i dlaczego tak bardzo je polubiłem.
Jak dojechać, gdzie nocować?
Arcos de la Frontera znajduje się gdzieś pomiędzy Tarifą, Sewillą i Rondą. Powoduje to, że wyruszając z Tarify w kierunku tych dwóch pozostałych miast, mamy idealne miejsce na przerwę w podróży lub nocleg. Ja miałem tę przyjemność w Arcos spać w La Posada del Duende, które mogę polecić bez zawahania. Trochę rustykalny klimat, duże pokoje, piękne widoki, cisza dookoła i bardzo dobra restauracja, którą przetestowałem z powodu późnego przyjazdu i bycia leniem 😉 Do tego ceny bardzo akceptowalne, bo w listopadzie 154zł za noc za pokój dwuosobowy.
Czego się spodziewać po Arcos de la Frontera?
Przede wszystkim stromych i wąskich uliczek pomalowanych na biało! Miasto położone jest na ogromnym klifie na wysokości 185m n.p.m. i żeby dostać się do tej najpiękniejszej części Arcos, trzeba się trochę powspinać. Z tego też powodu niech nie wpadnie Wam do głowy, by wjeżdżać na sam szczyt samochodem. No chyba, że lubicie wrażenia ekstremalne. Widziałem kilku takich lokalnych śmiałków, którzy sobie nieźle poradzili, ale umówmy się – ich samochody były dość mocno porysowane. Dodajmy do tego, że te wąskie uliczki na szerokość jednego samochodu są… dwukierunkowe. Pewnie macie teraz wyobrażenie jak to wygląda? 🙂
Wąskie i strome uliczki
Wybierając opcję pieszą (jedyną słuszną) podczas ciepłego, czy gorącego dnia, pamiętajcie o tym żeby zaopatrzyć się w butelkę wody. Bez tego ani rusz! A jak już ją macie to ustawcie nawigację w telefonie na sam szczyt lub lepiej, rzućcie okiem na mapę i po prostu idźcie. Idźcie i zgubcie się w tych wąskich i zakręcających uliczkach, zaglądajcie w każdy możliwy zakamarek, cieszcie się chłodnym cieniem rzucanym przez budynki i chłońcie ten klimat. Arcos de la Frontera ma w sobie coś bliżej niesprecyzowanego, że urzeka. Może to te białe budynki, uliczki, a może obserwowanie niespiesznego życia andaluzyjczyków? Nie wiem, ale bardzo mi się to spodobało.
Na szczycie Arcos
Gdy już po tej godzinie, dwóch, dotrzecie na samą górę, niech zostanie Wam to wynagrodzone w churrosach i wspaniałych widokach! Czekają na Was m. in. Mayorazgo Palace do którego można zajrzeć, zwiedzić, ale przede wszystkim zachwycić się pięknym patio, zdobieniami i biało-czarnymi kafelkami.
Nie zapominajmy o położonej trochę dalej bazylice Iglesia de Santa María de la Asunción oraz punkcie widokowym przy Plaza del Cabildo z którego rozpościera się niesamowity widok na okolicę. Do tego jest jeszcze kilka łakomych kąsków, których najlepiej poszukać samemu klucząc po wąskich uliczkach Arcos de la Frontera.
Przystanek na kawę i churrosy
Muszę przyznać, że Arcos de la Frontera to jedno z fajniejszych miejsc, które odwiedziłem podczas roadtripu po Andaluzji. Jest to dość niepozorne, nieduże miasto, które zaskakuje spokojnym klimatem. Myślę, że jest to bardzo przyjemny przystanek na odpoczynek od trasy do Rondy, czy Sewilli. Pobyt tutaj odczujecie w nogach, ale zostaniecie wynagrodzeni widokami, wąskimi uliczkami i zachwycaniem się tymi małymi rzeczami, które gdzieś tam po drodze znajdziecie, a które powodują, że miasto ma swój unikalny klimat. Wiecie o czym mówię? 🙂
Dlatego też namawiam Was, jeśli macie chwilę to wstąpcie nawet na te dwie, trzy godzinki do Arcos de la Frontera. Będziecie zadowoleni!
Trzymajcie się,
Daniel
Thank you for your reading. Join the conversation by posting a comment.